Tel Awiw, Hajfa, Eljat. Izrael Marka Hłaski

Biograficzne i faktyczne związki Marka Hłaski zdają się bardzo silne, zwłaszcza w kontekście jego topograficznej efemeryczności, ruchliwości, nieustannego porzucania ludzi i ciągłych przenosin z miejsca na miejsce. Hłasko mieszkał w Izraelu półtora roku, był tam aż cztery razy, zmarł z izraelską wizą w paszporcie, bo zamierzał przecież wrócić, za kilka dni, do Eljatu. Jak wylicza Piotr Weiser w eseju Izrael Hłaski, izraelskie teksty Hłaski to około tysiąca stron. Spora część twórczości „polskiego Hemingwaya”. Sześć tytułów: cztery długie, jak na Hłaskę, powieści („krótki pobyt zaowocował długimi utworami”, podsumowuje to Paweł Dobrosielski): Wszyscy byli odwróceni, Brudne czyny, Drugie zabicie psa, Nawrócony w Jaffie,  dwa opowiadania: W dzień śmierci Jego i Opowiem Wam o Esther. W tym najgrubsza powieść i, zdaniem Piotra Weisera, najlepsza nowela.

Izrael, do którego Hłasko przybył po raz pierwszy, w styczniu 1959, roku był państwem młodym, ale mającym za sobą już dwie wojny w obronie swojej niepodległości i państwowości. Pogrążonym w nieustannym konflikcie z arabskimi sąsiadami i cieszącym się poparciem światowych mocarstw. Jeszcze przed dwoma wydarzeniami o kapitalnym znaczeniu dla izraelskiej tożsamości, czyli przed procesem Eichmanna (1961) i zwycięską wojną sześciodniową (1967). W latach 1948–1958 populacja Izraela powiększyła się ponad dwukrotnie, składając się w dużej mierze z syjonistów, emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, ocaleńców z zagłady. Wielu z nich przybywało do nowego państwa jako uchodźcy, pozbawieni wszelkiego majątku – potrzeby aprowizacyjne organizmu państwowego i jego ludności skłoniły  premiera Davida Ben Guriona do podpisania porozumień z Niemcami, na mocy których ofiary hitleryzmu otrzymywały odszkodowanie, co jednak spotkało się z masowymi protestami Izraelczyków, oburzonych „prowadzeniem interesów” z Niemcami.

W takiej rzeczywistości, na podstawie „marek piwa, kinowych premier, szczegółów biograficznych podawanych przez postaci”, przywoływany przez Pawła Dobrosielskiego Piotr Weiser umieszcza akcję izraelskich powieści Hłaski.

Ulubionego napoju izraelskich bohaterów Hłaski

Etykietki piwa Gold Star – ulubionego napoju izraelskich bohaterów Hłaski. Źródło: http://www.ebay.ca

Od urodzonych w niepodległym Izraelu sabrów – młodych, atletycznych, zahartowanych i pięknych – Hłaskę zdają się jednak interesować bardziej przybysze, imigranci, spoceni i schorowani turyści, prostytutki i żigolacy, pomyleni kaznodzieje, naciągacze, oszuści, urodzeni w Starym Świecie krętacze i wykolejeńcy.

 Czy tu zawsze tak gorąco? Nie, bywa jeszcze goręcej.

(Brudne czyny)

Izrael Hłaski jest przede wszystkim strasznie gorący, wyniszczająco upalny. Surowość, chropowatość Ziemi Obiecanej, czy raczej surowa prostota młodego, hardego państwa pionierów i kibuców, przejawiają się właśnie w morderczym gorącu, co stanowi pewną odmianę w literaturze polskiej, w której surowość klimatu kojarzy się zazwyczaj z mrozami i bezkresami Syberii.

„[W Izraelu – KS] plaże i pustynie są smagane słońcem, a chwilowy cień lub noc nie przynoszą żadnej ulgi od upału. Nawadnianie pól uprawnych i prowadzenie wojen wymaga skrajnego wysiłku, katorżniczej pracy fizycznej, poświęcenia i samokontroli. Rozpalenie ziemi i wszechobecna susza potęgowane są jeszcze przez wiatr – chamsin – prowadzący na granicę obłędu oraz sztuczny żar, np. z huty przypominającej ostatni krąg piekła. Od temperatury nie ma ucieczki – ani do knajpy, ani do burdelu, ani do kina. Nie sposób się przed nią schronić w ramionach turystki w rojącym się od oszustów i przestępców Eljacie, w portowych zaułkach pachnącej targowiskiem Hajfy czy w pełnym sprzeczności i podłych hoteli Tel Awiwie”

– pisze Paweł Dobrosielski w tomie Sto metrów asfaltu. Warszawa Marka Hłaski.

Nie ma przed upałem ucieczki, choć nie wszyscy znoszą go równie źle czy raczej – równie nieestetycznie. Ci, którzy sprzedają swoje ciała obrzydliwie spoconym, podstarzałym turystkom i turystom z Zachodu, czyli Hłaskower i napotkana przez niego „dziewczyna o prostym nosie i brwiach jak skrzydełka”, sami zachowują skórę suchą i śniadą.

I pomyślałem sobie o tym gościu, który ją będzie rąbał w Twerii i któremu ona będzie mówić, że jest najlepszy; a jeśli nie, to przynajmniej więcej niż dobry. I pomyślałem sobie o tym prześcieradle ich łóżka, które mokre będzie od potu, ale to on będzie się pocić, a nie ona; jej ciało pozostanie suche, mocne i twarde, a tylko ciało tego człowiek, zamiast twardnieć, kiedy będzie już kończył, stawać się będzie miększe i miększe, i miększe, i potem on oblepi ją tym swoim ciałem, ale nie zmęczy.

Nawrócony w Jaffie

W Nawróconym w Jaffie sądy estetyczne, a może i etyczne, przebiegają wzdłuż osi suche – wilgotne, a raczej suche – spocone, ale to właśnie urodzeni w Izraelu są odporni na lepkość potu i bezsilną miękkość ludzi ze Starego Świata.

Jednoczesnie upał, jako forma opresji czy emanacji piekła rzeczywistości wobec skazanych na klęskę bohaterów, nie jest zarezerwowany tylko dla scenerii izraelskich. Obrzydliwie gorąco jest i we Wrocławiu, i w Warszawie, i w Hłaskowym nigdzie. Bo też, jak zauważają badacze, dla Hłaski wszędzie jest „nie do zniesienia”. „Dramat egzystencjalny – stwiersza Jerzy Jarzębski – rozgrywać się może tak dobrze w zaułkach Marymontu, jak na pustyni pod Eljatem czy w krajobrazie Kalifornii”. W podobny duchu pisze Dobrosielski: „Plan społeczno-kulturowy jest bowiem dla Hłaski koniecznym tłem dla pełniejszego ukazania planu egzystencjalnego, kontrasty służą mu raczej do opowiedzenia o jednym z elementów”. Izraelski bohater Hłaski to więc bohater Hłaski po prostu, jego kolejna wariacja czy też ewolucja, bowiem – jak chcą Weiser i Dobrosielski – „dźwigając brzemię emigracji”, powoli pozbywa się złudzeń w jej kraju. Zarazem, jak pisze Weiser, „Izrael to najwyżej miejsce uczciwsze od Europy. Jeżeli zaprasza do zamieszkania, to jednoznacznie, jeżeli skazuje na bezdomność, to bezwzględną. Dawał uczciwą szansę ma dom, ale za klęskę wystawiał słony rachunek. Przegrani płacili wszystkim”.

(KS)