„Sławny szlak królów polskich”

Ten sławny szlak królów polskich, który w tamtych latach był wąską ścieżką w kanionie gruzu porastającego suchą trawą i wątłymi brzózkami. Tą ścieżką krętą i wyboistą chodziłem z Bristolu do drukarni, która mieściła się przy pl. Unii Lubelskiej, a później, kiedy przeniosłem się na Frascati, tym wąwozem królewskim chodziłem w niedzielę na spacery w stronę Starego Miasta. A były to wyprawy niebezpieczne i kiedy mijało się hotel Bristol, który był ostatnią wyspą cywilizacji, wchodziło się na pustkowia przypominające Góry Skaliste, gdzie można było stracić zegarek, portfel albo życie.

Bandyci warszawscy mieli wtedy swój sznyt. Nie było nawet mowy o jakimś chamstwie albo o braku wychowania. Rabuś warszawski wychylał się z ciemności, proponując grzecznie transakcję handlową: kup pan cegłę. A wokół jak duchy snuły się dziewczęta lekkich obyczajów, które zwano „Gruzinkami”, gdyż przyjmowały klientów właśnie w gruzach.

(Nowy Świat i okolice)