Bristol
Jak hrabia mieszkałem w Bristolu.
(Pół wieku czyśćca)
Kiedy Konwicki przenosi się do Warszawy w 1947 roku, aura najstarszego zachowanego w Warszawie hotelu zdaje się wciąż oddziaływać. Hotel znany z przyjęć organizowanych m.in. z takich okazji jak otrzymanie Nagrody Nobla przez Marię Skłodowską-Curie, kojarzony z oficjalnym wystąpieniem Józefa Piłsudskiego, który oznajmił w nim, że wycofuje się z życia politycznego, mógł przybysza onieśmielać:
I ja dwudziestoletni, jeszcze wileński, jeszcze wiejski i przaśny, zamieszkałem w wytwornym apartamencie obok dyplomatów, ministrów i generałów.
(Nowy Świat i okolice)
Ironiczna uwaga o wytworności apartamentu w 1947 roku jest chyba jednak zbędna, bo – choć gmach został stosunkowo nieznacznie uszkodzony podczas wojny – oczywiste jest, że powojenny remont był prowizoryczny. Błażej Brzostek, opisując w książce Paryże Innej Europy standard tego hotelu w latach 40., przywołał wspomnienie jednego z gości z pobytu:
„[…] nie było łazienek, światło nie działało, korytarze były ciemne, nie było telefonów […], wypalone, podziurawione mury, zdewastowane wnętrza, zamiast dachu niebo […], w pokojach zbieranina żelaznych łóżek, stołków i starych krzeseł […], niejednemu gościowi wypadało spać na sienniku rzuconym na podłogę”.
W hotelu starano się utrzymać klimat epoki, w której został wybudowany, a jednocześnie – tworzyć wizerunek nowoczesnego, dobrze zorganizowanego przedsiębiorstwa usługowego. Nie było to jednak łatwe, jak zaznaczał Brzostek: „W gazetach narzekano na brudny i ponury wygląd hallu, na «bardzo drogie, ale za to bardzo niesmaczne» jedzenie, na hotelowy zakład fryzjerski, który «nie uchodziłby za reprezentacyjny nawet w Garwolinie»”.
Mimo to Bristol i tak, jak pisze Konwicki, stanowił „ostatnią wyspę cywilizacji”. Dalej było gorzej:
[…] wchodziło się na pustkowie przypominające Góry Skaliste, gdzie można było stracić zegarek, portfel, a w najgorszym wypadku nawet życie.
(Nowy Świat i okolice)
Dopiero później, kiedy warunki się poprawiły, pojawiły dansingi, hotel zyskał popularność. Bar w Bristolu zaczął odgrywać ważną rolę w miejskim życiu nocnym. I zaczął występować w twórczości Konwickiego – to w Bristolu osiąga kulminację koszmar nocy we Wniebowstąpieniu. Jak pisze Konrad Niciński w tomie „Ułamek błękitu i chmur”:
„Znamienny jest wybór nocnego baru hotelu Bristol jako tego, który będzie reprezentował cały szlak Krakowskiego Przedmieścia; jako miejsca, w którym mieszają się stany (warszawskie milieu i przybysze z zagranicy choćby), czynnego niemal do świtu przedpiekła zarazem (tu przeważa to drugie). Wydaje się, że Konwicki w tym celu i żeby zachować efekt zamkniętej i powtarzającej się grupy postaci, trochę zmienił charakter rzeczywistego baru, wpuszczając tam biesiadników z Łysej Góry i tym samym mocno brukając pewne pozory luksusu, które jednak nocny bar w Bristolu tworzył”.
Bohaterowie docierają do baru, kiedy biesiada już dogorywa. Zaczynają tańczyć, a taniec ten – bardzo niepokojąco – przypomina scenę z Salta, nakręconego już w czasie pracy nad książką.
(MM)