Grób Nieznanego Żołnierza
[…] odebrałem panu spacer. Jest piętnasta, powinien być pan teraz w Ogrodzie Saskim, prawda?
Tak, w tej chwili bym już obejrzał zmianę warty i z uczuciem ulgi udał się do pieleszy domowych
(W pośpiechu)
Tak na pytanie Przemysława Kanieckiego odpowiada Tadeusz Konwicki w wywiadzie rzece. Mowa o północnej granicy warszawskiego mikroświata Konwickiego, wyznaczanej przez Grób Nieznanego Żołnierza. Miejsce to stanowiło jeden ze stałych przystanków w codziennych, regularnych spacerach Konwickiego po najbliższej okolicy, obserwacja zmiany warty stała się codziennym rytuałem.
Maria Konwicka, córka pisarza, opowiadała w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”:
„Miał uregulowany tryb życia, co do sekundy, to były wręcz rytuały. […] Po obiedzie wracał do domu, trochę odpoczywał, a o 14.20 wychodził na długi spacer […]; szedł Mazowiecką w stronę Ogrodu Saskiego, tak żeby dokładnie minutę przed 15 być przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Patrzył na zmianę warty. […] Potem wracał, czytał gazetę u siebie w pokoiku, a o 17 oglądał «Teleexpress» […]. Od razu potem wychodził znów na spacer, tym razem szedł na Okólnik, wracał Ordynacką […]. Kolację jadł przed «Teleexpressem», o 16.30, w pokoju, zawsze to samo: kanapka z chleba wileńskiego z żółtym serem, pół jabłka, jogurt i herbata […]. Wieczorem oglądał «Wiadomości» […]. O 21 szedł na herbatkę do sąsiadek, przed snem czytał książki. […] Tylko bardzo zła pogoda albo stan zdrowia mogły go z tego rytuału wytrącić”.
(AK)