Topobiografia
Związek Tadeusza Konwickiego z Warszawą i kulturą miejską wyrażają najpełniej trzy przenikające się pojęcia: ruch, literatura, meteorologia; triadę tę zaproponował Igor Piotrowski. Ruch zaważył na stosunku Konwickiego do warszawskiej przestrzeni już z tego tylko powodu, że nie był on warszawianinem z urodzenia, lecz warszawiakiem z literackiego przysposobienia. Określał siebie mianem cudzoziemca tranzytowego. Urodził się na Wileńszczyźnie, studiował i pracę rozpoczął w Krakowie, a do Warszawy przeniósł się z powodów zawodowych, razem z redakcją tygodnika „Odrodzenie”, kilka lat po wojnie. Nie znał więc miasta, jakie varsavianiści często nazywają „Warszawą nieodbudowaną”, ani uczucia nostalgii za „Paryżem Północy” lat międzywojennych. Poznawał za to gruntownie Warszawę odbudowywaną: socrealistyczną, Gomułkowską, Gierkowską – Warszawę, której reperem, symbolem, centrum i wyrzutem sumienia staje się Pałac Kultury i Nauki. Konwicki chodził po tym obcym mieście i wypełniał je sobą. Znane są miejsca, w których Konwickiego było pełno: mieszkanie na Górskiego, kawiarnia w Czytelniku, ulica Nowy Świat. Jednocześnie zapełniał Warszawą kartki papieru, czyniąc z niej, oczywiście z pewnymi wyjątkami, nie tyle tło, ile fundament fabuły. Liczące się książki w dorobku Konwickiego są właściwie wędrówkami po Warszawie, bohaterowie „wydreptują” w nich miasto.
Choć niektóre z tych utworów łączą się również z mobilnością w większej skali, gdyż w zestawieniu z Wniebowstąpieniem, Małą apokalipsą czy Kalendarzem i klepsydrą dają się czytać jako wypady, czy to do przemysłowego Piotrkowa (Władza), czy w dziewiętnaste Stulecie (Bohiń). Nie wolno przy tym zapominać o kocie Iwanie, bo przecież koty to ze swej natury bardzo ruchliwe zwierzęta; opisując w trzech książkach szczegóły życia pod jednym dachem z zawadiackim kocurem, Konwicki uczynił z Iwana swoistego PRL-owskiego protoplastę współczesnych zwierzęcych celebrytów, a przynajmniej ważnego konkurenta dla „domowego tyrana” Jerzego Waldorffa, jamnika Puzona. Mobilność do tekstów Konwickiego wkracza także poprzez jego uwielbienie dla sportu, od gimnastyki artystycznej po futbol. Wprawdzie Konwicki już jako pięćdziesięciolatek pozował na zramolałego starca (dożył 89 lat), a jego wizerunek medialny, stworzony na przełomie XX i XXI wieku, przedstawiał nestora polskiej literatury o charakterystycznej powierzchowności (zasuszonego, przygarbionego, mówiącego chrypliwym głosem – kogoś, komu obce są kocie ruchy), to jednak traktowanie przez Konwickiego rozgrywek sportowych jako „narkotyku” dowodziłoby raczej jego formy witalnej, będącej pochodną mobilności. I nie ma w tym większej sprzeczności: Konwicki był autorem przekornym, lubił droczyć się z czytelnikami i koleżeństwem po piórze.
Bez wątpienia Tadeusz Konwicki był pisarzem najwyższej próby. Umiejętnie wykorzystywał rozmaite gatunki i formy, takie jak sylwa, „łże-dziennik” czy powieść inicjacyjna. W dodatku godził pisarstwo z aktywnością scenarzysty i reżysera filmowego. Potrafił myśleć obrazami (zdał na architekturę, rysował, wreszcie ożenił się z córką Alfreda Lenicy). Jeśli trzeba tę twórczość określić jako w wysokim stopniu autobiograficzną (w stopniu doprawdy zastanawiającym!), to właśnie dlatego, że zdeterminowała ją mobilność w przestrzeni, zarówno tej rzeczywistej (przestrzeń Warszawy), jak i onirycznej, w której mogła powracać mała ojczyzna z dzieciństwa i młodości (geografia i krajobraz kulturowy Wileńszczyzny). Warszawa staje się źródłem redundancji (powtórzeń, wtórności) w tekstach Konwickiego, gdyż ten stopniowo, z czasem zawężał obszar swoich eksploracji do terenów leżących w zasięgu krótkiej przechadzki, jeśli wręcz nie tego, co było widać z okien mieszkania na Górskiego. Takie spacery Konwicki, jako mieszkaniec Warszawy i użytkownik jej przestrzeni, odbywał codziennie niemal do samej śmierci. Chodzenie po Nowym Świecie i okolicach dawało mu pewne poczucie kontroli nad wciąż obcym dlań („Litwina”) miastem, podobnie jak wrażliwość meteorologiczna, „domyślanie się pogody”. Nie chodzi tu wyłącznie o banalną kwestię dobierania stroju do aury przed codziennym spacerem, ale przede wszystkim o istotne predyspozycje do kontemplacji, dystansowania się od kultury miejskiej. Przyglądanie się Warszawie przez okno na Górskiego – często w pozycji leżącej, ze słynnej nyży – nauczyło Konwickiego wnikliwości skierowanej na ułamki rzeczywistości. Stąd Konwicki bywa biegły w topograficznych detalach (zwraca m.in. uwagę na drobne nawet formy zieleni miejskiej), mimo że Pałac Kultury skutecznie przesłonił mu widok na inne dzielnice.
Topograficzna mapa twórczości Tadeusza Konwickiego została przez nas pomyślana tak, by unaoczniała nakładanie się w tej prozie różnych planów czasoprzestrzennych i warstw biograficznych, mieszanie się w świecie przedstawionym rozmaitych scenografii, jawy, snów i wyobrażeń. Po pierwsze, chcieliśmy uchwycić wyzieranie Wileńszczyzny zza Warszawy. Po drugie, zależało nam na zaznaczeniu wertykalnej rozpiętości warszawskich przestrzeni penetrowanych przez Konwickiego, którą wyznacza sylwetka Pałacu Kultury, spinająca podziemia z błękitem i chmurami. Po trzecie zaś, mapa ta odzwierciedla ograniczenie się pisarza do obszaru Śródmieścia. W takim świetle Wniebowstąpienie, z przestrzennym rozmachem obejmującym i Okęcie, i okolice cmentarza Bródnowskiego, okazuje się powieścią szczególnie fascynującą.
Podczas przygotowywania mapy korzystaliśmy z serii wydań utworów Tadeusza Konwickiego Biblioteki Gazety Wyborczej w opracowaniu Przemysława Kanieckiego, Warszawa 2010:
t. 1: Dziura w niebie;
t. 4: Zwierzoczłekoupiór;
t. 5: Nic albo nic. Kronika wypadków miłosnych, współpr. Piotr Kubiński;
t. 6: Kalendarz i klepsydra; Kompleks polski, współpr. Piotr Kubiński;
t. 7: Mała apokalipsa;
t. 8: Wschody i zachody księżyca;
t. 9: Rzeka podziemna, podziemne ptaki. Nowy Świat i okolice;
t. 10: Bohiń, współpr. Piotr Kubiński;
t. 11: Zorze wieczorne. Czytadło;
t. 12: Pamflet na siebie; Rojsty.
Inne
Stanisław Bereś, Pół wieku czyśćca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim, Kraków 2003.
Katarzyna Bielas i Jacek Szczerba, Pamiętam, że było gorąco. Rozmowa z Tadeuszem Konwickim, Kraków 2001.
W pośpiechu. Tadeusz Konwicki rozmawia z Przemysławem Kanieckim, Wołowiec 2011.
Cytaty z utworów prozatorskich Tadeusza Konwickiego oznaczono tytułem powieści.