Praga
Praga nie odgrywa szczególnej roli w pisarstwie Marka Hłaski. Jedynie w dwóch utworach w wyraźny sposób pojawia się prawobrzeżna lokalizacja. Mimo to warto odnotować jej istnienie na warszawskiej mapie pisarza. Jest dopełnieniem obrazu „niepięknych dzielnic”, tworzonego przez Marymont i Wolę, których ciasne mieszkania zaludniali robotnicy fabryk, pracownicy usług i handlu, w większości miejska biedota.
Na prywatnej mapie Warszawy Marka Hłaski Praga także się pojawia, aczkolwiek i tu nie dominuje. Osobne miejsce zajmuje z pewnością Saska Kępa z ulicą Dąbrowiecką, gdzie mieszkała Agnieszka Osiecka i gdzie Hłasko bywał w czasie ich romansu. Inny trop, poniekąd również miłosny, prowadzi do serca Starej Pragi. Wiemy, że na początku swojej literackiej kariery Marek Hłasko mieszkał czasowo u Jerzego Andrzejewskiego, którego stosunek do młodego pisarza był co najmniej dwuznaczny. Przedwojenny, dość elegancki budynek, zamieszkany wówczas przez grupę prominentów, którym przydzielono obszerne mieszkania, stoi na rogu ulicy Jagiellońskiej i alei Solidarności (wówczas Świerczewskiego). Vis-à-vis znajduje się wybudowany na początku lat 50. XX wieku wybieg praskich miśków, będący przestrzenną zapowiedzią pobliskiego ogrodu zoologicznego. Być może z poczynionych właśnie z tej perspektywy obserwacji wzięła się lapidarna charakterystyka dzielnicy, zawarta w początkowych zdaniach opowiadania Hłaski Pijany o dwunastej w południe:
[…] rzecz działa się na Pradze, gdzie – jak wiadomo – jedyną atrakcją są niedźwiedzie i pijacy. Praga wciąż jest jeszcze innym miastem i często człowiek ze śródmieścia przystaje tu zdziwiony.
(Pijany o dwunastej w południe)
Odrębność dzielnicy musiała być rzeczywiście wyraźnie wyczuwalna, skoro dekadę później Olgierd Budrewicz we wstępie do trzeciego tomu warszawskiego bedekera, w całości Pradze poświęconemu, pisał: „Warszawa prawobrzeżna jest jak daleki, nieznany ląd. Z odrębnymi zwyczajami, własnym przekrojem społecznym, indywidualną linią rozwojową, z własnym światem przestępczym […]”. Owa odrębność, mająca korzenie w burzliwych dziejach miasta, mimo przestrzennej bliskości obu części stolicy, w znaczącym stopniu zasadza się na ich osobności. „Praga mogłaby leżeć kilkaset kilometrów na wschód (niektórzy twierdzą, że leży), tak jest białostocko-lubartowska w swym kształcie i taki jest model życia jej mieszkańców” – pisze Budrewicz w pierwszym felietonie wspomnianego bedekera. Gdyby spojrzeć na ówczesną Pragę etnograficznym okiem, można by zapewne uzyskać interesujący obraz lokalnej społeczności. Tak się jednak składa, że dominantą wizerunku dzielnicy stały się kwestie przestępczości i nadużywania napojów alkoholowych. Mimo wielu innych wątków i niewątpliwego poczucia humoru autora tak właśnie ukazana jest ona w Bedekerze warszawskim. Tak funkcjonuje też w wyobraźni zbiorowej: Praga – szemrana dzielnica, w której ulice lepiej się nie zapuszczać, szczególnie po zmroku. Taka jest również u Marka Hłaski, który gros akcji Ósmego dnia tygodnia lokalizuje w tzw. praskim „trójkącie bermudzkim” – przy ulicy Brzeskiej.
Interesujące byłoby prześledzenie procesu, w wyniku którego stosunkowo porządna przedwojenna ulica, biorąca swoją nazwę od pobliskiego Dworca Brzeskiego (dziś w pobliżu stoi Dworzec Wschodni), staje się stopniowo synonimem patologii. Z pewnością ma to związek z postępującą degradacją materialną przedwojennej zabudowy, włączając w to skuwanie niesłusznych ideologicznie, dekoracyjnych tynków na fasadach kamienic. Ma też związek z polityką mieszkaniową w PRL-u i zamierzeniami władz – gęstym kwaterunkiem i celowym kierowaniem osób, które w innych miejscach sprawiały problemy.
Jednocześnie ulica Brzeska była swego rodzaju zapleczem Bazaru Różyckiego, który od czasów okupacji niemieckiej przodował we wszelkiego rodzaju nielegalnym handlu i innych procederach spoza granic prawa. A dobre zaplecze powinno obfitować w lokale odpowiednie zarówno do posilanie się, jak i uczczenia udanych transakcji. Do legendy przeszła knajpa mieszcząca się przy Brzeskiej 29/31 – Schron u Marynarza, prowadzona przez Wincentego Andruszkiewicza, służącego przed wojną w marynarce wojennej. Hłasko wspomina o niej w opowiadaniu Pijany o dwunastej w południe:
Kiedyś na Brzeskiej był bar. Nazywał się „Schron u Marynarza”. Właściciel ważył przeszło dwieście kilo; przyjeżdżali z daleka, aby go oglądać. U niego nigdy nie było awantury; goście bawili się grzecznie jak dzieci w przedszkolu. Ja tam przychodziłem czasami; ten marynarz to tak potrafił opowiadać, że miałeś pan wszystko wyrysowane przed oczami.
(Pijany o dwunastej w południe)
Do tej samej knajpy chodzi Grzegorz, jeden z bohaterów Ósmego dnia tygodnia, by się upijać. Wymieniona jest z nazwy, ale z pewnością miał on do wyboru jeszcze kilka miejsc, w których mógłby robić to samo. Jarosław Zieliński w opracowaniu Koneser, Ząbkowska i okolice pisze, że w latach 60. XX wieku przy tej ulicy funkcjonowało siedem legalnych barów. Jeszcze więcej było tzw. melin, gdzie w prywatnych mieszkaniach można było kupić wódkę lub bimber. Wzmianki o wyprawach po alkohol pojawiają się w relacjach osób mieszkających w różnych częściach Warszawy. Z pewnością nie stronili od niego także sami mieszkańcy ulicy. Kiedy Agnieszka skręca z Ząbkowskiej, widzi, jak „w mętnych kręgach latarń zataczają się pijani”. W dniu wypłaty:
[…] mężczyźni stali przed bramami. Mieli porozpinane koszule; ich piersi, ich włosy, ich twarze lśniące były od potu; […] pili wprost z butelek piwo, wódkę i tanie wina; dławili się i płyn ściekał na ich pokancerowane ręce, na ich wilgotne koszule i rozprężone, miękkie ciała. Śmiali się głośno, krzyczeli i dogryzali sobie. Wiatr, który jak zmęczone zwierzę ciężko biegł nad brykami, przynosił zapach ich potu, ich tytoniu, ich oddechy – gorące i ciężkie od alkoholu.
(Ósmy dzień tygodnia)
Wraz z tym fragmentem Brzeska wchodzi do literatury pięknej przesiąknięta alkoholem.
(KKZ)