Dalszy ciąg Chłodnej (Intersalto)
Przed cyrkiem spacerowaliśmy Chłodną ulicą. Dziwna to ulica. Niby na niej resztki tego, co było. Ale właściwie już nie jest tym, czym była kiedyś dawniej, ani trochę. Ludwik powiedział, że to w mojej wyobraźni jeszcze coś tam tej Chłodnej zostało. Jest pusta, ma dużo drzew, traw, dziczyzny. Tu fabryki, tu tyły fabryk, tu szkoła, tu trawa na chodniku, tu dwie stare kamienice. Nie jest tym, czym była, nie wiadomo, czym będzie. Jest między czymś a czymś.
(Tajny dziennik)
W czwartek 18 sierpnia 1977 roku Miron Białoszewski wybrał się z Ludwikiem Heringiem na Maratończyka Johna Schlesingera. Seans odbywał się u zbiegu Chłodnej i Towarowej, gdzie w cyrku Intersalto działało kino letnie. W przeciwieństwie do samego obiektu, w którym film pokazywano, głośny thriller – z Dustinem Hoffmanem i Laurencem Olivierem – nie bardzo się im obu spodobał, chociaż – po spacerze ulicą Chłodną – zaczynał się obiecująco:
Początek filmu. Kamienice, ruchliwa ulica. Żydzi stoją na chodniku w myckach. Ludwik
– To dalszy ciąg Chłodnej.
Tej przedwojennej.
(Tajny dziennik)
Potem było już jednak źle („nudne typy”) i coraz gorzej („mordobicia i rżną się”). Wobec „przypalania żywcem” i płynącej obficie krwi obaj wyszli w połowie, zastanawiając się nad powodem, dla którego Olivier zgodził się wystąpić w filmie. Snuli też rozważania o potencjalnym odbiorcy („Ten film masochistów też by nie dosycił”). Film nie był niestety „okiem na przedwojenną Chłodną”, lecz samo pragnienie, żeby był, sama chęć zobaczenia dalszego ciągu wspominanej ulicy w kinie są charakterystyczne dla oczekiwań Białoszewskiego wobec tej ulicy.
Miejsce, w którym rozbijał się cyrk, często wraz z wesołym miasteczkiem, to przede wszystkim południowy róg Towarowej i Chłodnej (tam, gdzie dziś wznosi się wieżowiec Warsaw Trade Tower) oraz przeciwległy (to jest Chłodnej i Okopowej). Ulokowanie tutaj takiego przybytku potwierdza rozpoznanie ulicy jako przestrzeni zdegradowanej, zabudowanej ekstensywnie i prowizorycznie, czekającej na lepsze czasy, które towarzyszy Mironowi w różnych tekstach, również w zacytowanym zapisie.
W opowiadaniu Rozhulanie spacer z Sobolewskimi Chłodną od strony zachodniej ku wschodniemu jej krańcowi to właśnie osuwanie się w „brzydko i nijako. I to na różne sposoby”. Po jednej stronie „głupi murek i parterowa nuda”. Po drugiej „łąka, wielkie osty, kamienica, dalej ni to, ni owo, nawet szczątki ruin, wreszcie dziwny pagór z uklepanych gruzów, ukoronowany kwadratem parku”. Na końcu tej ulicy „sterczał wielomasztowy namiot cyrku”:
Ania chciała iść.
– Dowiedzmy się o bilety.
Przed cyrkiem stał ogon. Sama smarkateria. Za parkanem ktoś grał na harmonii. Dalej rozjazdy tramwajowe, skwery, niepoukładana linia domów Woli. Okazało się, cyrk czeski. Sami akrobaci i komicy.
– Bez zwierząt!
– E, to nie!
(Rozhulanie z tomu Proza stojąca, proza lecąca)
W cyrku organizowano różnego typu imprezy. Nie tylko kino letnie, ale też np. koncerty. W latach 80. w namiocie odbyło się kilka edycji festiwalu Róbrege (zwykle wczesną jesienią). Później, przez wiele lat, cyrk i wesołe miasteczko gościły prawie vis-à-vis dawnej lokalizacji, na terenie tzw. serka wolskiego.
(IP)