Powązki – brama IV
Wstaliśmy. Tatarską. Do pętli Powązkowskiej. Rozlana, sama Powązkowska. Aż zagubił nam się wylot Piaskowej.
– nie ma już chyba
– zatkali. A gdzieście z Lucynką podlewali kwiaty?
Ludwik idzie zapatrzony. Takie podlewanie w wyobraźni. Wyobrażonych kwiatów. Jak szli na spacer z matką, dawno, dawno. Bo tu mieszkali. Długo. Od rodzeń się prawie do wojny.
(Kirkut z tomu Szumy, zlepy, ciągi)