„Na schodach też działo się rozmaicie”
A to ktoś siusiał, a to czekał. Schodzę pewnego wieczora z kubłami wody do ustępu, mijam opartych o ozdobną poręcz starą kurwę z żołnierzem. Zabierali się do otwierania butelki z winem. Tyle co zapukałem do okienka, pożyczyłem od dozorczyni zakrętkę do kranu, bo ona trzymała, bo kradli, wylałem pomyje, nabrałem wody, trzymając niewygodnie kubeł w górze, bo kran wysoki, no i to wszystko w rękawiczkach, bo zimna, a ręce przymarzały do kranu, no więc tyle co wyszedłem z kubłami z ustępu, oddałem kran, wszedłem na schody, a ci stali, jak stali, tyle że już pijani, ona mu śpiewała przedwojenne piosenki. Prędko to poszło, jak oblecenie raju, nim woda wylała się z dzbana. Ja byłem od wody, a oni oblecieli raj.
(Jeszcze Poznańska z tomu Szumy, zlepy, ciągi)
Ze trzy lata temu zajrzałem na Poznańską, na moje dawne schody. Znów były eleganckie. Nie pamiętam, czy z dywanem. Służąca dawnych państwa z tego domu mogłaby tu zajrzeć spokojnie i by nie plunęła. Bo za naszych czasów by zajrzała i plunęła
– to ma być ten dom? tfu!
(Poznańska z tomu Szumy, zlepy, ciągi)
(KS)