Nagrywanie, dyktowanie, czytanie
niedziela [15 lutego]
Wchodzę do pokoju Jadwigi, a z dwóch stron okna na dwóch krzesłach Agnieszka i Anula, symetrycznie robią na drutach. Słuchały dziennika Jadwigi, mojej parodii, czytały moje Rondo Wiatraczne, tu dyktowane Jadwidze prosto na brajla. Byłem zły za to pokazanie Ronda, bo tam kręcenie się z Anulą po placu, na mrozie. Świeżo spisane, wczoraj. I ona to dziś już czyta. Coś mnie tu razi.
środa, 25 lutego
Byłem późnym wieczorem u Jadwigi na Hożej. Jadwiga śmieje się
– Był Tadek, zaprosiłam go, żeby zjadł z nami obiad. Przyszła Cześka, tak o czwartej, rozjaśnić mi włosy. Dobrze zrobiła?
– Dobrze, na puchato, kaczy kolor.
– Potem jak to ona, chciała zjeść, szuka po szafkach, a tu po Tadku nic prawie nie zostało, mówi „że też musiał się napatoczyć”. Dla ciebie zostały już tylko dwa jajka, zjesz?
– Nie teraz.
I zacząłem dyktować na brajlowską maszynę wspomnienia z czasów Piłsudskiego z kamienicy Leszno 99. W międzyczasie chodziłem po kawę, po wodę. Dwa razy spotkałem na tej trasie powoli sunącego Dziadka. […] Zabieram się o drugiej do wyjścia. Na klamce arkusz papieru, napisany przez Dziadka:
„Dwunasta czterdzieści pięć. Drzwi otwarte. Zasuwa niezasunięta. Palto Mirona wisi”.
czwartek [3 czerwca]
Pojechałem na Hożą. […] Jadwiga puściła z taśmy kawałek swojego dziennika. […] Jadwiga ze Stachą kupiły magnetofon dla mnie. Mały, japoński. Za bony dolarowe, które kupiłem od Dziadka.
(Tajny dziennik)
29 lipca
Odwiozłem kubeł z zakupami. Zapisałem to i owo. Zachciało mi się to zaraz, już nagrać. Wsiadłem w autobus jeden, drugi, pojechałem na Hożą.
sobota, 13 września
Przesiedziałem całą noc u Jadwigi. W wielkim ożywieniu, z nagrywaniem, z dyskusjami, z odgrzewaniem gołąbków, do tego marchewka, jajecznica […]
– Ale misterium jest
– W czytaniu potem na głos – tak. Jak tu na Hożej miałem czytanie, to gosposia do Dziadka: “Cicho, bo tam się odprawia”.
sobota, 12 marca
[…] wstąpiłem po płyty z Chopinem dla Jadwigi i zajechałem tramwajem na Hożą z zamiarem podyktowania Jadwidze dalszego toku wspomnień z domu urodzenia, o Nance, Michale, cioci Józi. Jadwiga poświęca się i chcąc, żebym nie marnował z lenistwa pewnych opowieści pod moje improwizowane wolno, ze znakami przestankowymi dyktando zapisuje to na maszynie brejlowskiej, dziurkującej. Potem przepisuje na zwykłą maszynę na gapę, choć ustaliliśmy, że to za duży trud i że lepiej sprowadzić tu maszynistkę z pobliskiego domu.
(Chamowo)
Wieczór. Wesoły dzwonek. Miron!
– Przyniosłem wiersze i ten kawałek prozy. Trzeba czytać, kiedy jest ochota.
Stacha później, kiedy słuchała tych wierszy, powiedziała, że są jak rakiety, jak świetliste meteory.
Nagrywamy prozę.
– Och Miron, kiedyś ty zdążył! – bo już zapisana nasza rozmowa sprzed dwóch godzin
– Wiem, że to ciebie bawi, więc się pospieszyłem […]
(Jadwiga Stańczakowa, Dziennik we dwoje)
O magnetofonowych praktykach Mirona Białoszewskiego
(WPV)