Plac Dąbrowskiego

dwudziestolecie

 

Nim doszła do Królewskiej, ulica Marszałkowska przerywała się po stronie parzystej na przestrzeni znacznie dłuższej, niż tego wymagała szerokość zwykłej przecznicy. Był to plac, który przed pierwszą wojną światową nazywał się Zielony, a po odzyskaniu niepodległości – generała Henryka Dąbrowskiego. Tę nazwę nosi do dziś dnia.

Część placu wzdłuż domu Hersego, widocznego wzdłuż prawej strony zdjęcia, była węższa i stanowiła dojazd do właściwego placu położonego pomiędzy ulicą Szkolną i Jasną. Na placu był dość duży skwer. Drzewa porastały go gęsto. Datowało się to z czasów, w których od strony ulicy Jasnej stał na skwerze obelisk, wystawiony przez cara po powstaniu 1831 r. „Polakom poległym w 1830 r. za wierność swojemu monarsze”. Na obelisku (projektowanym przez Corazziego) wyryte były nazwiska tych generałów polskich, których podchorążowie zastrzelili w nocy 29 listopada za odmowę przyłączenia się do powstania i stanięcia na jego czele. Jednego z nich, generała Nowickiego, zabito zresztą przez pomyłkę, biorąc go za kogo innego.

Pierwotnie obelisk stał na placu Saskim, ale przeniesiono go stamtąd, kiedy zaczęto budować sobór. Otóż ogrodnicy warszawscy, chcąc jak najbardziej zasłonić carską obelgę, gęsto obsadzili obelisk drzewami. Tak samo zresztą skwerem wokół pomnika Kopernika starali się zasłonić bizantyjski torcik, którym zaborca zastąpił piękną klasycystyczną fasadę pałacu Staszica.

Z lewej strony zdjęcia otwiera się perspektywa ulicy Kredytowej, zamknięta domem na Mazowieckiej, w którym był skład fortepianów Hermanna i Grossmanna i skład obić meblowych Kiltynowicza.

Centralne miejsce na zdjęciu zajmuje okazała kamienica na rogu Kredytowej i Jasnej, wybudowana na krótko przed pierwszą wojną. W narożnym lokalu sklepowym mieściła się przez kilka lat filia cukierni Ziemiańskiej, zwana Dużą Ziemiańską. W ostatnich latach w podziemiach domu z wejściem od Jasnej ulokował się dancing Kakadu.

Dalej w prawo widać dach neorenesansowego pałacu Szlenkierów, znanej w Warszawie rodziny przemysłowców, założycieli szpitala dziecinnego Karola i Marii na Woli. W latach dwudziestych pałac nabyli Włosi i zamieszkał w nim ambasador Tomassini, którego żona znana była z wyjątkowo eleganckich strojów i dużej aktywności towarzyskiej.

Za pałacem Szlenkierów stal hotel Victoria. Stary dwupiętrowy gmach wyglądał jak dom w prowincjonalnym mieście. Wrażenie prowincji potęgowała jeszcze restauracja, która do końca zachowała swój wygląd z połowy zeszłego stulecia. Kelnerzy nosili sumiaste wąsy i utrzymywali się w tuszy, której ich koledzy z innych lokali wystrzegali się chociażby ze względów zdrowotnych. Dla ożywienia frekwencji restauracja urządzała czasami „numery wokalne”. I tak się jakoś składało, że i wykonawczynie tych numerów dostosowane były tuszą i strojem – nie mówiąc o programie – do charakteru całego lokalu. Publiczność – również. Po usunięciu obelisku skwer został bardzo ładnie urządzony i plac stał się ozdobą dzielnicy.

R.E.

(„Stolica. Warszawski Tygodnik Ilustrowany” 1956, nr 43, cykl Warszawa na starej fotografii)