Fontanna z rzeźbą Chłopiec z krokodylem
Wieczorem Tadzio usłyszał tryskający szumek, który niejednemu u mnie, a i mnie nieraz podszywał się pod moje stereo
– to jednak ci głośniki szumią?
– e, nie, to na placu, fontanna
– taak?
Dziś, jak ucichło to mieścisko, Tadzio nagle
– uruchomili fontannę na dzisiejsze święto
– tak?
– no, słychać.
(1 Maj 1974 z tomu Szumy, zlepy, ciągi)
Te trochę wody jako wody – w baseniku z dwoma sikami – dobrze robi. Podkomorza deszcz, a deszcz moczy wodę.
(Transy z tomu Szumy, zlepy, ciągi)
Do dziś pośrodku placu Dąbrowskiego stoi fontanna ozdobiona kopią rzeźby Stanisława Jackowskiego (1887–1951) Chłopiec z krokodylem. Rzeźba ustawiona została na placu w latach 30. XX wieku, w zastępstwie zdemontowanego w 1917 roku obelisku. W czasie powstania warszawskiego została uszkodzona, ale jako swoisty ostaniec wyróżniała się razem z fontanną na tle gruzowiska, które pokrywało po zakończeniu powstania niemal całą okolicę. Po wojnie, podobnie jak inne warszawskie pomniki, odnowiono ją w znanym zakładzie Firmy Brązowniczej Bracia Łopieńscy, mieszczącym się przy Hożej pod numerem 55. Przez długie lata firma umiejscowiona była na tyłach zespołu dawnych pałaców skarbowych przy placu Feliksa Dzierżyńskiego (dziś plac Bankowy), gdzie rezydowało wówczas Prezydium Stołecznej Rady Narodowej, a obecnie swoją główną siedzibę mają władze Warszawy na czele z jej prezydentem.
W 1947 roku Zdzisław Bieniecki przypominał o sytuacji sprzed wybuchu wojny:
„[Przed wojną] odrębną grupę stanowią liczne rzeźby zdobiące parki stolicy. Należy tu wymienić na pierwszym miejscu rzeźby Ogrodu Saskiego i parku Łazienkowskiego. […] Bogatym w rzeźby był również park Paderewskiego [nazywany też parkiem Skaryszewskim – M.G.]: wśród barwnych kwater osarium unosiła się lekka postać Tancerki dłuta Stanisława Jackowskiego, Rytm Henryka Kuny i Kąpiąca się Olgi Niewskiej, szereg ich uzupełniał Zdrój, rzeźba J. Biernackiego. Również inne parki otrzymały w tym czasie liczne rzeźby ogrodowe. Dwie Syreny strzegły wybrzeża Wisły, jedna na Wybrzeżu Kościuszkowskim na wprost ul. Tamka, druga zaś przed lokalem klubu sportowego Syrena na Solcu. Szereg rzeźb tego rodzaju zamyka figura chłopca z krokodylem dłuta Stanisława Jackowskiego, zdobiąca fontannę na skwerze pl. Dąbrowskiego”.
Gdy władze Warszawy postanowiły ostatecznie uporządkować skwer na placu Dąbrowskiego, który służył jako składowisko materiałów do budowy niepowstającego metra, powrót rzeźby do pierwotnej lokalizacji stał się możliwy, chociaż – tak jak opisuje to Białoszewski w 1 Maj 1974 – fontannę uruchamiano nie tylko w zależności od pory roku, ale także na skutek odgórnych decyzji. Na plac Dąbrowskiego chłopiec i krokodyl powrócili w sierpniu 1961 roku.
Chłopiec z krokodylem vel Igraszka z krokodylem
Jest to rzeźba autorstwa Stanisława Jackowskiego, znanego i cenionego w dwudziestoleciu międzywojennym polskiego artysty, członka i wieloletniego prezesa Towarzystwa Rzeźba, człowieka silnie związanego z Warszawą. Niekiedy fontanna na placu Dąbrowskiego jest nazywana w literaturze Igraszką z krokodylem, ale zdecydowanie częściej pojawia się jako Chłopiec z krokodylem. Figura z brązu przedstawia niedużego, nagiego chłopca z lokami, który rękami rozwiera paszczę krokodyla podobnej długości co wzrost chłopca. Krokodyl jedną łapą wspiera się na udzie chłopca. Obaj stoją na wykonanym z brązu kamieniu, na którym umieszczono podpis z nazwiskiem autora rzeźby.
Zagadkę stanowi źródło inspiracji tej rzeźby, być może pomysł zrodził się po prostu w głowie artysty. Jednak interesujący trop pojawia się w kontekście kultury francuskiej, żywo interesującej polskie elity międzywojnia. Podobna rzeźba-fontanna powstała bowiem w pracowni i odlewni Val d’Osne około roku 1870. Przedstawia ona małego Heraklesa walczącego z krokodylem, co miało stanowić parafrazę mitologicznej sceny, w której Hera, chcąc pozbyć się nieślubnego potomka swego męża, wpuściła do kołyski dwa węże, ale młodociany heros zabił je własnymi rękami. Według badaczy, dla oglądających wspomnianą rzeźbę z Val d’Osne Herakles miał być personifikacją Francji, która jako wschodząca potęga kolonialna dusiła krokodyla reprezentującego podbite już kraje afrykańskie, jak i te dopiero dające nadzieję na kolejne zdobycze.
Trudno orzec jednoznacznie, czy Jackowski znał opisaną rzeźbę (lub ten typ rzeźb), chociaż to, że jest ona również fontanną, czyni sytuację bardziej prawdopodobną. Jednocześnie krokodyl z kultury francuskiej różnymi drogami przenikał do polskiej świadomości. We wspomnieniowym tekście Konstanty Kietlicz-Rayski (1910–1976), syn znanego malarza i badacza kultury ludowej, opisuje własną dziecięcą tęsknotę za zabawką krokodylem i takim rekwizytem, która zrodziła się właśnie z inspiracji kulturą francuską (chociaż samo zdjęcie zostało wykonane we Włoszech!):
„Porządkowanie starej, mahoniowej sekretary było zawsze największą uciechą tych lat i wielką nagrodę za nieujarzmione cnoty. […] Na samym dole napęczniałe fotografiami albumy aksamitne, dagerotypy pań w żałobnych krynolinach, młodych, lecz już wąsatych powstańców, opartych na karabelach lub flintach. Ówcześni «chłopcy z lasu» byli bardziej fotogeniczni. […] Spośród tych właśnie «obojętnych» ujrzałem kiedyś podobiznę niewysokiej kobiety o ciemnej i pociemnionej chyba jeszcze niezdarnym retuszem twarzy. Opierała się niedbale o kolumnę, stojąc na tle dżungli palm i zwojów aksamitnej kotary, ściągniętych jedwabnym sznurem z sutym kutasem. U stóp zamyślanej damy spoczywał upozowany pyzaty chłopiec, trzymający w objęciach wypchanego krokodyla. Zwierz napastował mnie odtąd po nocach. Zapragnąłem mieć krokodyla, mimo że jeszcze nie czytywałem starego Fredry. W lewym rogu fotografii wytłoczony był napis: ALMATTI – ROMA. Po drugiej stronie dedykacja i podpis: À ma très chère élève – DE KOSTROWITSKA. Jakaś data. Mogłem to odczytać sam, wodząc palcem po wątłych literach. Dopytywałem się matki o chłopca z krokodylem. Krokodyl nie dawał mi spokoju. Okazało się, że pani Kostrowitska (Kostrowicka) udzielała lekcji francuskiego mojej matce. Podobno często płakała nad swym losem i synem, który «źle się prowadził» w Paryżu.
(W wiele lat potem dopisałem: Mme de Kostrowitski et son fils Guillaume Apollinaire)”.
Wcześniej był obelisk
„Na środku placu Zielonego stał przed laty granitowy obelisk z czterema lwami po bokach (przeniesiony z placu Saskiego, dziś Zwycięstwa). Powstał on z rozkazu cara Mikołaja I dla «uczczenia pamięci» pięciu generałów, którzy przeciwstawili się powstaniu listopadowemu. […] Na obelisku widniał napis: «Poległym za wierność swemu Monarsze». Pomnik ten był hańbą dla narodu, ranił serce każdego Polaka. Toteż przechodnie odwracali się od niego, mówiąc: «Czterech lwów pilnuje pięciu kpów». W 1905 roku miał być wysadzony w powietrze, ale do tego nie doszło. Został zburzony dopiero w latach późniejszych. Na jego miejscu stanęła fontanna dłuta Stanisława Jackowskiego” (wspomnienie Jadwigi Kopeć, „Stolica” 1960, nr 49).
Autorka pomyliła się nieco, przywołując powiedzenie dotyczące obelisku poświęconego carskim lojalistom, chociaż jak pokazują źródła z epoki, nie ona jedna miała problem z policzeniem upamiętnionych. Prawdopodobnie kpów było siedmiu – chodziło o upamiętnienie generałów straconych pierwszej nocy powstania listopadowego: Ignacego Blumera, Maurycego Haukego, Józefa Nowickiego, Stanisława Potockiego, Tomasza Jana Siemiątkowskiego, Stanisława Trębickiego oraz pułkownika Filipa Nereusza Meciszewskiego. Wspomniane porzekadło pojawiało się również w innych wersjach: „ośmiu lwów – czterech ptaków pilnuje siedmiu łajdaków” czy znów matematycznie problematycznej „czterech orłów i czterech lwów – pilnuje ośmiu kpów”. Słowo „kpów” to dopełniacz liczby mnogiej od wyrazu „kiep” (dawniej mówiono tak na człowieka głupiego, głupka).
Obelisk rzeczywiście pierwotnie stał na placu Saskim (odsłonięto go 29 listopada 1841 roku, projekt monumentu wykonał sam Antonio Corazzi), a został przeniesiony na plac Zielony w 1894 roku. Zmiana jego lokalizacji związana była bezpośrednio z planowaną budową cerkwi Aleksandra Newskiego. Ponieważ uważany był w polskich kręgach patriotycznych za urągający Polakom, stąd być może poprzez skuteczne zabiegi udało się otrzymać decyzję o umieszczeniu obelisku na mniej reprezentacyjnym placu, gdzie i tak często dochodziło do aktów przemocy wymierzonej w symbol carskich represji. Ostatecznie rozebrano go w 1917 roku, gdy Warszawa znajdowała się w rękach niemieckich.
(MG)