Bogusław Choiński – mag z Zielonki

Bogusław Choiński, dla przyjaciół i współpracowników, Boguś, jest jednym z tych twórców, który wymyka się jednoznacznym kategoriom, był poetą, dramatopisarzem, fotografem, malarzem, znawcą ziół i grzybów. Nazywano go wielkim prowokatorem i eksperymentatorem. To właśnie dzięki rozległości swoich zainteresowań i aktywności, niesamowitej erudycji i wiedzy naukowej był nieuchwytny i trudny do zaszufladkowania. Niestety jest to jeden z takich twórców, który uchodził za legendę, kiedy działał, kreował sytuacje i tworzył dzieła, a dziś jest niemal zapomniany.

Urodził się w 1925 roku, dzieciństwo i młodość spędził w podwarszawskiej Zielonce, gdzie przeprowadził się wraz z rodzicami. To właśnie z tym miejscem i pobliską Kobyłką, gdzie po wojnie zamieszkał Stanisław Swen Czachorowski, wiążą się legendarne i enigmatyczne spotkania poetyckie, eksperymentatorsko-perfomerskie działania w okolicznych lasach. Pod koniec lat 40. XX wieku do Zielonki i Kobyłki, przyjeżdżali m. in. Miron Białoszewski, Iren Prudil, Lech Emfazy Stefański, Stanisław Prószyński. To właśnie w tych miejscach odbywały się iście awangardowe, spontaniczne eksperymenty z poezją, teatrem i akcjonizmem, często nazywane kobyłeckimi dionizjami. Bogusław Choiński był osią czy też inicjatorem wielu z nich. Podczas wędrówek zbierał zioła i grzyby, korzystając ze swojej wiedzy na ten temat i wspierany przez Stefańskiego (chemika z wykształcenia), przyjaciele podejmowali się przygotowywania naparów, potraw, które miały wspierać twórcze poszerzanie jaźni. W tym czasie fascynowali się starożytnym Egiptem, metafizyką, ezoteryką, symboliką masek, ludową duchowością i żywotami świętych. Ten konglomerat zainteresowań spowodował, że o działaniach z Zielonki i Kobyłki zaczęło się robić głośno w środowisku artystyczno-literackim. Spotkania przerodziły się szybko niemal w festiwal awangardy i eksperymentu. Jednak Bogusław Choiński na tym nie poprzestał.

Od 1949 roku pisał do „Świata Młodych”, w którym został kierownikiem działu naukowego, otrzymując przydomek Profesor Wścibinos, podejmował się pisania o obrzędach Aszantów, technologii pieców martenowskich, za każdym razem bazując na konkretnej naukowej wiedzy, wprowadzał jednak elementy pscyhodeliczne, fantazyjne i duchowe. Ta swoboda i elastyczność skończyły się dość szybko, wraz z zaostrzeniem się propagandowo-ideologicznego kursu redakcji czasopisma, ale nie oznacza to, że Choiński zniknął z pola uwagi.

Wraz z Lechem Emfazym Stefańskim i Mironem Białoszewskim dołączył do Teatru na Tarczyńskiej, jako jeden z jego ważnych twórców. Pisał i wystawiał sztuki: Ścianę, Legendę o czerwonej bramie i Kolajcę. Pierwsza z nich cechowała się powagą i refleksją, druga była drapieżna i surrealistyczna, a ostatnia z nich ocierała się o groteskę i kakofonię. Niewątpliwie jego sztuki sceniczne odbiegały od pozostałego programu Teatru na Tarczyńskiej, choć były częścią konsekwentnie rozwijanej twórczości poetyckiej i tekstowej. W warstwie plastycznej wyróżniały się abstrakcją form połączonych z groteskowością surrealizmu, jak chociażby garnki rozpięte na białych drutach, skamieniałe kości, czy kalcytowa forma przypominająca głowę psa.

Kiedy Teatr na Tarczyńskiej dobiegł swojego końca, Bogusław Choiński nawiązał współpracę z młodszym od siebie Janem Gałkowskim. Na przełomie 1958/1959 w Klubie Stodoła duet rozpoczął prace nad wystawieniem sztuki Alfreda Jarry Król Ubu. W Polsce czyli nigdzie w reżyserii Jana Biczyckiego. Choiński i Gałkowski mieli napisać części śpiewane spektaklu, ale pierwotny pomysł przerodził się w całościowy projekt, w którym zachowane zostały centralne postaci oryginalnej sztuki, ale zmienił się zupełnie jej charakter i wydźwięk. Sztuka wystawiona została pod tytułem: Ubu Król. Fantazja skandaliczna ma temat Alfreda Jarrego. Całość osadzono we współczesnych realiach, stała się ona surrealistyczno-groteskowym kabaretem politycznym. Nowoczesny charakter sztuki wzmacniała muzyka Stanisława Prószyńskiego, zahaczająca o nurt muzyki konkretnej oraz abstrakcyjna i psychodeliczna scenografia Hanny i Gabriela Rechowiczów. Jak pisano w prasie, sztuka ta nie oszczędzała żadnych kompleksów, żadnej z relikwii narodowych.

W tym też okresie Bogusław Choiński pisał teksty piosenek dla ówczesnych gwiazd estrady, m.in. Czesława Niemena (Pod papugami), Sławy Przybylskiej (Na Francuskiej), Ludmiły Jakubczak (Alabama), zaczął uchodzić za uznanego i ciekawego autora piosenek, był współautorem takich przebojów jak W siną dal. Wkraczając w lata 60. XX wieku, Choiński kontynuował pisanie piosenek, ale tym razem w duecie z Markiem Dagnanem, to z tego okresu pochodzi ziołowo-botaniczny song: Słodkie fijołki śpiewany przez Sławę Przybylską. Tekst piosenki był bez wątpienia barwnym hołdem dla zielarsko-botanicznej fascynacji Choińskiego i obok Alabamy i Pod papugami uchodzi za jedne z pierwszych psychodelicznych piosenek w polskiej muzyce popularnej.

Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku Bogusława Choińskiego fascynował gospel, grassroot blues i spirituals. W tym też czasie nawiązał współpracę z kolejnym autorem, Tomaszem Bielskim, z którym powołał do życia Grupę Blusową Stodoła (później znaną jako Gramine). To właśnie w tym projekcie Choiński uruchomił cały swój aparat erudycyjno-artystyczny. W warstwie tekstowej Choińskiemu i Bielskiemu udało się nie tyle odtworzyć amerykański blues, ile nadać mu zupełnie oryginalną formę, w której świat duchowy, święci i metafizyka spotykali się z rzeczywistością PRL. W piosence Robaczywy blues znajdziemy opis zwiastowania w kolejce do sklepu mięsnego i zapowiedź gospelowego koncertu świętej rodziny.

O ile w kulturze popularnej Choiński odcisnął znaczące piętno, to jego twórczość poetycka była i jest nadal mało znana lub też znana nielicznym. W jego poematach świat wydaje się podszyty przemocą, makabrą podsycaną groteską, całkowicie odrealniony i metafizyczny, ale wynikający z obserwacji rzeczywistości. Tyle tylko, że ta rzeczywistość wydaje się rozszczepiona przez halucynacyjny pryzmat, jak na przykład w Królu Rogerze, Legendzie o Czerwonej Branie czy Filigranach.

Bardzo ważnym aspektem aktywności Choińskiego były sztuki plastyczne. Fotografia nie stanowiła dla niego medium jedynie dokumentacyjnego, eksperymentował z podwójną ekspozycją, fotomontażem. Jego zdjęcia były celowo poruszone, plany się nakładały, budował fotograficzne abstrakcyjne kompozycje. Na naświetlonym papierze fotograficznym również rysował, były to z jednej strony metafizyczne akty kobiece, w których elementy ciała kobiecego wydają się przerysowane i ekspresjonistycznie powyginane. Tworzył poetyckie rysunki abstrakcyjno-ezoteryczne, w których tekst wnikał w kompozycję barwnych linii i plam, a także serie czarno-białych, monochromatycznych rysunków sennych przedstawiających miasta i ludzi, hebrajskie litery mieszają się w tych pracach z kabalistycznymi i magicznymi symbolami.

 

Rysunki Bogusława Choińskiego. Wystawa „Białoszewski nieosobny”, fot. Marcin Sieczka, Muzeum Warszawy 2022

 

Sala poświęcona twórczości Bogusława Choińskiego, rysunki i abstrakcje. Wystawa „Białoszewski nieosobny”, Muzeum Warszawy. Fot. Marcin Sieczka, 2022

 

Uprawiał również barwne gwasze odrealnionych figur ludzkich, krajobrazów. Była to estetyka bliska temu, co tworzyli pod koniec lat 40. i na początku lat 50. XX wieku Marian Bogusz czy Andrzej Wróblewski. Jednak rysunki Choińskiego, gwasze i fotografie zawsze wpisywały się w całościowy proces myślowy, badawczy i eksperymentatorski, z którego wynikały.

Choińskiego można go określić magiem z Zielonki. Żył 51 lat, uchodził za prowokatora, ekscentryka i żywą legendę, ale nadal poznajemy jego twórczość, która stanowi wejście do magicznego świata psychodelii, surrealizmu i nauki.

(KSch)