Jadwiga
niedziela, 11 marca
Pojechałem rano do Jadwigi. Siedziała otulona czerwonym kocem w kratę na swojej zielonej otomanie. Zagapiona w pesymizm i nadwrażliwość.
(Tajny dziennik)
1 maja, czwartek
Pełno słońca. Wrzawa. Zbiórki. Ze śpiewaniem. „Daleka jest droga do Rio, do Rio, do Rio, przez góry, przez lasy, przez lasy, przez góry, przez lasy, adio, adio, adio”. Dawniej stawiałam radio na oknie. Siadałam w słońcu na parapecie i słuchałam. Dziś mi się nie chce. Przemówienie Gierka dolatuje z ulicy. Potem salwy armatnie. Pochód rusza. Na Hożej cisza. Tylko ptaki. Słucham Bacha. Bzyka mucha.
Jestem sama z Dziadkiem. Nienawidzę odgrzewania obiadu. […] Jadaliśmy czasem w kuchni. Ale było ciasno i Dziadek się kręcił, kiedy odgrzewałam, a mnie wszystko leciało z rąk. Więc zanoszę do pokoju. Smętny obiad we dwoje, w dużym mieszkaniu. Wesoły dzwonek. Miron! Zaraz inny klimat.
8 maja, czwartek
Ania wpada w południe. Odprowadza mnie do klasztoru ze składanym stołeczkiem i „Wichrowymi wzgórzami” Emily Brontë w brajlu. Na drzwiach zostawiam karteczkę dla Mirona, na wszelki wypadek: „Jestem na dziedzińcu naprzeciwko”. Obmurowany klomb z kwiatami i małą figurą świętego Józefa. Dookoła kasztany. Chadzałam tu z Anią małą i dużą, potem z Justynką. I wiele sama. W słońcu. W półcieniu. Z pomyślunkiem albo z książką. Wysuwam gołe nogi na słońce. Jak dobrze!
(Jadwiga Stańczakowa, Dziennik we dwoje)
Film
Audycja radiowa
Zapis rozmowy Stańczakowa sama i z Mironem
(WPV)