Kercelak

Handel na Kercelaku

Handel na Kercelaku (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

 

Ale opowiadam jej o pierwszym tu obiedzie jedzonym. Kasza perłowa, klops, kapusta śmierdząca, surowa.

– jadłem to nawet, ale od razu jakbym jadł Kercelak, taki prawdziwy, w zimny dzień.

Opowiadam o topografii Kercelaka, przechodzę na Cegłów. Agnieszka zostawia mnie rozmarzonego nieco.

(Zawał)

Stosunek Mirona Białoszewskiego do Kercelaka, zaświadczony w opowiadaniach dotyczących przeszłości czy wspomnieniach pojawiających się w tekstach współczesnych (jak Zawał właśnie), nie jest jednoznaczny, co niewątpliwe kontrastuje z idealizacją tego miejsca, z którą mamy do czynienia w tekstach varsavianistycznych. Dla ilustracji weźmy klasyczny przykład z książki wspomnieniowej Stefana Wiecheckiego:

„Jak powszechnie wiadomo, Kercelak był najbardziej uniwersalnym domem towarowym Warszawy. Dostać tu można było wszystko, od flaków z pulpetami aż do używanych kotłów gorzelniczych, nie mówiąc o takich specjalnościach jak rasowe gołębie, garderoba męska, gramofony, węgierska słonina, obuwie, zegarki bez werków, radioaparaty, świętojański chleb, rowery, króliki, broń palna, pokarm dla złotych rybek itd., itd. Mówiło się w Warszawie, że gdyby ktoś zapragnął kupić na Kercelaku nawet żyrafę czy bengalskiego tygrysa, usłużni kupcy miejscowi dostarczyliby mu ich – po cenach przedmiotów używanych – z Ogrodu Zoologicznego”.

Pierwszym i najważniejszym elementem legendy Kercelaka, czyli wielkiego bazaru, na którym handlowano głównie rzeczami używanymi i starzyzną, była ta możliwość. Dla Wiecha kluczowe stało się jednak osłuchanie z prawdziwą Warszawą, podpatrzenie typów, spotkanie z cwaniactwem i gwarą. Tak to zostaje przedstawione we wspomnieniach pisarza. Krótki fragment z Zawału Białoszewskiego przypomina zaś, że przeszłość może mieć także przykry wymiar: tamta Warszawa to nie tylko tanie sentymenty, była również mała, ciasna, brzydka i zimna. Chodzi tu nie o kontekst polityczno-społeczny nawet, ale po prostu o indywidualną prawdę psychologiczną. Nagromadzenie tych złych skojarzeń znajdziemy w jednym z opowiadań:

Raz Nanka i Matka poszły na Kercelak. Przed południem. W zimie. Kercelak był blisko. Tramwaj już jeździł Lesznem. Przejeżdżał ludzi. Co i raz krzyki. Trup w bramie pod papierem.

(Dzień gniewny z tomu Szumy, zlepy, ciągi)

(IP)