Powązki – Burakowska
Ludwik odmierzał, sprawdzał. Burakowska. Skręciliśmy.
– kocie łby są i rynsztok ten sam
Resztki posesji, domków po lewej, tej, co mieszkał. Tłumaczy, gdzie kto, czyje co.
– o, masz nawet iluminację na przyjazd cara, bo pytałeś, jak to było.
(Kirkut z tomu Szumy, zlepy, ciągi)
Lu., jako mały chłopczyk, z siostrami, z rodzicami mieszkał na Powązkach, na Burakowskiej. Taka małą uliczka z wylotem naprzeciwko cmentarza. Mieszkanie było nad piekarnią, tak że ciężko było ustać boso na podłodze. Piekarnia i cały dom, zresztą niewielki, należał do państwa Reszke. Nie wiadomo, za co był wybudowany, i w ogóle jak się potem to utrzymywało, bo państwo Reszke ciągle mieli długi. […]
Wcześniej jednak, po wybuchu wojny, pani Reszke postanowiła zamieszkać w rodzinnej wsi pod Płockiem […]
Pani Reszke czasem zjeżdżała na całe tygodnie. Do rodziny Lu. Godzinami zajmująco opowiadała. Oparta o kredens, z jedną nogą na krześle, z drugą na koszu, zapatrzona w okno, żeby jednocześnie widzieć, co się dzieje na podwórku, snuła historie o napadach, czajeniach się morderstwami, o oszustwach i dziwnościach. Zawsze było dokładnie podane, gdzie co, kto, w jakiej wsi. Bo rozgrywało się to wszystko w jej wsi albo w tej obok. Lu. W międzyczasie zauważył, że mu giną całe kartki z Baśni tysiąca i jednej nocy z ilustracjami. Ogromnie lubił słychać pani Reszke, ale jej opowieści coraz bardziej wydawały mu się znajome, aż odkrył – w czym pomogły mu co i raz wyrywane kartki – że to pani Reszke wyrywa, czyta, a potem to opowiada z takimi czy innymi zmianami, całą akcję Tysiąca i jednej nocy przenosząc pod Płock i w te czasy
(Tajny dziennik, zapis z 21 II 1976)