Pracownia Ludmiły Murawskiej – Moczydło

Widok z lotu ptaka na Park Moczydło od strony ul. Czorsztyńskiej w kierunku ul. Górczewskiej”. Fot. L. Zielaskowski, 1975 r. (archiwum NAC)

 

W maju 1976 roku wizytujący pracownię Ludmiły Murawskiej Miron Białoszewski udał się wraz z Ludwikiem Heringiem i malarką na spacer szlakiem przedwojennej i wojennej pamięci swojego mentora. Hering mieszkał na początku okupacji na Kole, przy ulicy Deotymy 37 u rodziny (siostry Eleonory i szwagra, Hofertów). Spacer o wiosennym zmierzchu jest nakładaniem się na widzialną teraźniejszość Parku Moczydło warstwy pamięci Heringa z epoki glinianek. Towarzyszy temu filtr skojarzeń kulturowych, typowy dla wyobraźni Mirona Białoszewskiego, ale nieobcy obojgu pozostałym uczestnikom.

Do pierwszej zauważalnej, empirycznej, warstwy należy kopiec, park i stawy. Równocześnie są jednak „śmieci, papiery”, które „dzieci palą, a nie powinny”, „jakieś niby gruzy, co za faktura”, co odsyła do warstwy pamięci, nieuporządkowania, ale przypomina o malarskiej wyobraźni Ludwika i Ludmiły (Tajny dziennik). Do drugiej warstwy należą wspomnienia cegielni, topienia się w gliniance, strojów kąpielowych z tamtych czasów i szkicowania na miejscu przez Heringa scen rodzajowych („jeszcze wtedy rysowałem”). Do pasma skojarzeń dochodzą takie hasła o wyraźnie tatrzańskiej konotacji jak „Giewont”, „Kasprowiczówka” czy „pięć stawów”.

Cała trójka w dalszym ciągu odwiedza kościół św. Józefa przy Deotymy, okolice Lasku na Kole i rozjazdów kolei obwodowej. Wszystkie te punkty zostają skomentowane w tych trzech perspektywach widzenia: współczesności, pamięci i wyobraźni.

 

(IP)