„Pogotowie Ratunkowe To Warszawy Beniaminek”

„Młodziutka żona Janeczka, ulegając podszeptom złych ludzi, zaczyna podejrzewać swego małżonka, iż jej już nie kocha. Są to podejrzenia na niczem konkretnem nieoparte, młoda jednak główka Janeczki roi się od różnych czarnych myśli i postanawia ona w końcu skończyć z tem marnem życiem. Trafia się pod ręką flaszeczka z opiumem i rozżalona na męża Janeczka wychyla jej zawartość.
Na szczęście, przybywa małżonek i nic nie wiedząc o popełnionym przed chwilą przez Janeczkę czynie, pragnie rozproszyć raz na zawsze skupiające się nad ich horyzontem małżeńskiego pożycia chmury. […]
Tymczasem trucizna zaczyna działać. Oszalały z rozpaczy mąż nie wie, co czynić, jak ratować to drogie nad wszystko dla niego życie. Miłosierny Bóg zsyła myśl szczęśliwą: Pogotowie Ratunkowe, ono uratuje Janeczkę, wyrwie ją ze szponów czyhającej już śmierci. […]
I tak moglibyśmy Cię wozić, miły czytelniku, od wypadku do wypadku, a wszędzie ujrzałbyś to samo: wdzięczność za uratowanie życia. Ileż to bólu koi Pogotowie! Ileż łez ociera nieszczęśliwym!
I czy można wyobrazić sobie Warszawę bez tej opiekuńczej instytucji?” (Jedniodniówka Pogotowia Ratunkowego z 1933 roku, pełna podobnie wzruszających historii).

Karetka przed garażami pogotowia na Hożej. Garaże przetrwały wojnę w dobrym staniei zostały rozebrane dopiero podczas rozbudowy filii pogotowia o budynek od strony ul. Poznańskiej. Fot ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Karetka przed garażami pogotowia na Hożej, 1943 r. Garaże przetrwały wojnę w dobrym stanie, zostały rozebrane dopiero podczas rozbudowy filii pogotowia o budynek od strony ulicy Poznańskiej (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

 

"Mucha" - szkice satyryczno-humorystyczne : zebrane przez F. Kostrzewskiego i H. Pillatego. 1901, nr 37 (13 września)/ Polona.pl

Szkice satyryczno-humorystyczne zebrane przez Franciszka Kostrzewskiego i Henryka Pillatiego, „Mucha” 1901, nr 37 (Polona)

Słynna, i kochana przez warszawiaków, placówka pogotowia na Hożej doczekała się swoich literackich piewców, w dodatku o temperamentach i poetykach bardzo różnych, takich jak Leopold Tyrmand (Zły) i Roman Bratny (Szczęśliwi torturowani), dla Mirona Białoszewskiego była jednak dostarczycielką opowieści zgrywających się przynajmniej na „historie prawdziwe”. Jako dziennikarz „Wieczoru Warszawy” zaczynał dzień pracy od wizyty w pogotowiu, tak przynajmniej „wspominał po latach w wywiadzie” przytaczanym przez Tadeusza Sobolewskiego w książce Człowiek Miron:

To była dobra praca.  Zaczynało się o 6. rano, biegiem, do Pogotowia na rogu Poznańskiej i Hożej. Tam woźny pokazywał księgę wypadków. Czasem trzeba było jakiś wypadek samemu wymyślić. Potem pożary, ale to już blisko redakcji, na placu Unii. Najgorzej, gdy się budziłem, a tu śnieg. Wtedy biegłem najpierw na dworzec i tam spisywanie spóźnień pociągów. A oprócz tego normalne reportaże. Szkolnictwo, odbudowa, jeszcze wtedy ekshumacje. No i uczenie się architektury Warszawy na miejscu, od tych odbudowujących. To właśnie było dobre.

"Wieczór Warszawy"

„Wieczór Warszawy”

Placówka pogotowia na Hożej, zniszczona w czasie wojny, wznowiła swoją działalność już w lutym 1945 roku, jednak jej odbudowa zakończyła się dopiero w 1948 roku, a więc wtedy, kiedy zakończyła się też popołudniówkowa kariera „Wieczoru Warszawy”. Szkoda, to mógł być początek pięknej przyjaźni. Więcej o Mironie Białoszewskim jako reporterze – tutaj.

(KS)